Na trasie zwiedzać można tereny eksploatacji rud cynku i ołowiu w obrębie pól Rospontowa, Mortimer i Gottlob, miejsca lokalizacji najstarszej sztolni i płuczek, warpie, relikty sztolni odwadniających; tradycję Barbórkową; uskok Chechła.
Dojazd do przystanku Kolonia Rospontowa I (1). Znajdujemy się w rejonie, gdzie rozpoczęło się podziemne górnictwo rud ołowiu i srebra w Kościelcu. Przechodzimy w kierunku skrzyżowania z ul. Nowakowskiego i za garażami utwardzoną drogą skręcamy w dół, w kierunku doliny Chechła, dochodząc do drogi gruntowej biegnącej wzdłuż koryta rzeki (2). W tym miejscu jeszcze w latach 80. czytelne były ślady płuczek galmanowych (kopce drobnego grysu dolomitowego, groble). Potem zostały zatarte wskutek przemieszczenia gruntu i „dosypania” współczesnych odpadów.
Skręciwszy w lewo, po ok. 100 m wchodzimy do lasu osiągając zarazem tereny dawnej eksploatacji rud aktywne w okresie od XV wieku, a być może nawet wcześniej, do roku 1913. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat działał tu śląski koncern von Kramsta, a wydobycie służyło zaopatrzeniu hut cynku na Śląsku.
Po następnych kilkudziesięciu metrach, tuż przed mostkiem na Chechle, mijamy po lewej stronie wylot jednej z dziewiętnastowiecznych sztolni odwadniających funkcjonujących w strukturze podziemnej kopalni galmanu Gottlob (3). Zachował się fragment sklepienia wylotu (tzw. mundloch) , wymurowany ze specjalnie kształtowanej cegły. Pozostała część wylotu, zabezpieczona niegdyś obudową drewnianą lub w ogóle nieobudowana, uległa zawaleniu.
Idąc dalej, wybieramy na skrzyżowaniu koło mostu ścieżkę prowadzącą pod górę wzdłuż koryta Chechła. Po ok. 20 m ścieżka wchodzi na murowany „mostek” (4). Zszedłszy ze ścieżki w prawo, w dół, możemy zobaczyć niemal identyczną konstrukcję: obudowany ceglanym łukiem wylot kolejnej sztolni. Gdybyśmy poszli dalej z biegiem rzeki, napotkalibyśmy w morfologii charakterystyczne zagłębienia po jeszcze kilku zawalonych wylotach, prawdopodobnie starszych, dziś już bez śladów obudowy. Także i te dwie, które jeszcze możemy zobaczyć, nie przetrwają zbyt długo bez zabezpieczenia.
Kontynuując podejście, po lewej stronie drogi dostrzec można na skarpie rumosz dolomitowy, znaczący miejsca rozplantowanych warpi. Po osiągnięciu wierzchowiny (5) warpie stają się bardziej widoczne: po lewej stronie ścieżki w lesie znajduje się wiele charakterystycznych lejów otoczonych nadsypanym materiałem odpadowym. Porastają je dość gęste zarośla, dlatego dobrą porą na ich oglądanie jest okres bez wegetacji.
W niektórych miejscach ich morfologia odznacza się stonowanym konturem. Te są starsze, być może mają nawet ponad 200 lat. Wśród nich trafić można na formy z głębszymi lejami i wyższymi, ostrzej zarysowanymi zwałami. To pamiątki po najmłodszej eksploatacji, z początku XX wieku, a także po szybikach badawczych wykonanych tu w latach 50. (badania te potwierdziły, że tutejsze złoża zostały całkowicie wyeksploatowane).
Po prawej stronie ścieżki widzimy natomiast głęboko i ostro wciętą dolinę Chechła. Masyw skalny, w którym znajduje się teraz koryto rzeki, obniżył się o kilkadziesiąt metrów. Okoliczność ta sprawiła, że złoża stały się łatwiej dostępne, a także możliwe do grawitacyjnego odwodnienia (podstawę ich drenażu stanowi koryto Chechła). Dzięki temu kościeleckie górnictwo już na starcie miało szansę na sukces.
Przeszedłszy pod mocno sfatygowanym rurociągiem wychodzimy na otwartą przestrzeń (6). Na skraju drogi stoi tu kamienny krzyż z 1880 r., któremu warto się bliżej przyjrzeć. Po pierwsze, wykonano go z miejscowego dolomitu diploporowego, wydobytego w którymś z kamieniołomów chrzanowskich a l b o m oże w Libiążu. Jest to najstarszy przykład rzeźby z tego materiału w okolicach Chrzanowa.
Drugim elementem, który skłania do refleksji, jest płaskorzeźba na południowej ścianie postumentu, wyobrażająca św. Barbarę. Mamy więc obok eksploatowanego pola górniczego wyobrażenie patronki górników, choć nie wydaje się by ustawiono go mając na myśli takie skojarzenie. Raczej jest to nawiązanie do niewymienionego w napisie fundacyjnym imienia żony Tomasza Krzemienia.
Droga koło krzyża doprowadza nas do ul. Borowcowej. Przeszedłszy na drugą stronę dochodzimy chodnikiem do przystanku Kolonia Rospontowa II (7). Obok przystanku, w rzadkim lesie bukowym widoczne są kolejne warpie. Możemy tu zakończyć trasę, albo też przez las powrócić do punktu wyjścia. Łatwo odnaleźć tu ścieżkę prowadzącą w kierunku kolonii Rospontowa, można też przejść na przełaj zwracając jedynie uwagę, by do ul. Borowcowej powrócić na wysokości kościoła, gdzie znajduje się „brama” w opasującym go rurociągu.